Kliknij tutaj --> ☂️ dziwne rzeczy podczas odmawiania nowenny
Witam. Chciałam podzielić się z wami ostatnimi wydarzeniami podczas odmawiania Nowenny Pompejańskiej. Miesiąc temu rzucił mnie chłopak którego kochałam nad życie. Powiedział, że już nie czuje do mnie tego co wcześniej i że chce zacząć nowe życie beze mnie. Byłam załamana. Cały świat mi się zawalił. Nie widziałam sensu w…
3/07/19 rozpoczęłam odmawianie Nowenny Pompejańskiej. W intencjach: "abym była w 100% zdrowa oraz żebym podczas odmawiania tej Nowenny Pompejańskiej rozpoczęła związek ze wspaniałym mężczyzną".
Tak bardzo dziękuję Najświętszej Panience bo gdy straciłam całkowicie nadzieję,napotkałam info o nowennie.Muszę sie przyznać za pierwszym razem nie dotrwałam do końca ,ukończyłam jedynie cześć błagalną,potem po kilku tygodnia zdecydowałam się i postanowiłam jeszcze raz spróbować. Tak wiele łask doświadczyłam podczas odmawiania nowenny i to co było niemożliwe Maryja
Takimi wątpliwościami dzieli się wiele osób odmawiających nowennę pompejańską. Jedni doświadczają silnego znużenia podczas modlitwy, innych dopada przygnębienie, które skłania ku złym myślom, chorzy nierzadko odczuwają wzmożone dolegliwości w chorobie, pojawiają się pokusy.
Różaniec daje nam siłę przeciwstawienia się złu. Ponadto w sytuacjach, kiedy odczuwamy działanie złego ducha, możemy odmówić krótką modlitwę do św. Michała Archanioła, znaną jako Modlitwa Leona XIII, albo do Maryi, „nieprzyjaciółki węża”. Możemy być pewni, że skończywszy nowennę, będziemy silniejsi w wierze.
On Ne Rencontre Jamais Les Gens Par Hasard. Szczęść złozyć swoje świadectwo,podzielić się swoją refleksją. O Nowennie Pompejańskiej dowiedziałam się od mojej przyjaciółki. Stwierdzilam wtedy,że jest to niemożliwe żeby przez 54 dni codziennie odmawiać 3 po raz który w życiu dochodzę do wniosku,że dla Pana Boga nie ma rzeczy czas,że postanowiłam spróbować odmowić NP i teraz jestem święcie przekonana,że była to moja najlepsza,najcudowniejsza decyzja jaką podjęłam w swoim NP miałam w intencji swojej rodzinnej poprawy sytuacji finansowej,i ku mojemu zdziwieniu zaczęły się dziać takie rzeczy,że byłam zdziwiona i bardzo świadectwa tych wszystkich osób,zawstydziłam się,że ja proszę o takie przyziemskie sprawy Matkę Boską i dla skończeniu pierwszej NP,postanowilam te 2,3,4 NP odmawiać już tylko w jednej i tej samej intencji jaka jest ,, intencji Matki Boskiej,,Wierzcie mi,że najlepiej jest się modlic w jej intencjach bo Matka Boska i tak sprawia i spełnia wszystko to o co ja bym ją o czym ja pomyslę,zaraz po jakimś czasie to się to zadziwiające ale samopoczucie jest nie do opisania,jaką błogość i spokój w sercu noszę cały czas bo jest to za pośrednictwem Matki jedno,że juz nie zaprzestanę odmawiania NP,bo nie chcę tego stracić co namawiam na odmawianie może nie wiedzą,że mozna odmawiać ją wszędzie,w pracy,podczas jazdy samochodem,na spacerze,w domu przy obowiązkach,aby tylko byc skupionym i połączonym z sercem Matki Boskiej,ja tak robię może to nie jest dobre ale tak MB mnie wysłuchuje bo mam juz potwierdzenie jej obecnosci w moim odmawiania 3 NP stało się to co wam teraz w skrócie z mężem 26 lat po ślubie,kochamy się oboje,ale jest jedno ale,mój małżonek jest wierzący ale nie praktykujący,no i jak się nie trudno domyslić o co ja się modlę do po pracy spędza bardzo duzo czasu przed ranka przebudzając się na kanapie widzi że telewizor(dosyć nie duża plazma) leży bokiem(dziwna pozycja)na kto to mógł zrobić i po obudzeniu reszty domowników pytając kto to zrobił,uzyskał odpowiedż nie było i nikt nie dotykał telewizora,a jednak ktoś go tak mnie nie trzeba było tłumaczyć,kto i po co to przekonana,że mąż wie co sie stało ale jeszcze nie chce się do tego tylko czekam,i wierzę że MB mnie tego momentu mój małżonek zmienił się bardzo,nie chcę zapeszać ale to działa,bardzo dziwne zdarzenia się w moim zyciu dzieją gdy ja odmawiam Nowennę zakończenie mojego świadectwa powiem,odmawiajcie Nowennę Pompejańską,bo gdy tylko bierzecie Różaniec do ręki to ładujecie karabin na złego koralik różańca to kula na wszystkich serdecznie. StartŚwiadectwa o nowennie pompejańskiejHanna: Zadziwiające zdarzenie w moim domu.
Ks. Sławomir Kostrzewa ((link 1) i (link 2) poleca: Wywiad z ks. Marcinem Wiśniewskim, egzorcystą pracującym w diecezji kaliskiej – o zagrożeniach duchowych związanych z niektórymi zabawkami i bajkami dla dzieci – Z części I (kliknij): Jaka jest pierwsza rada, której jako egzorcysta udziela ksiądz ludziom podczas procesu rozeznania? Ludziom, którzy do mnie przychodzą zawsze radzę, aby zaczęli modlić się do Ducha Świętego, aby Pan Bóg pokazał im, gdzie tkwi problem w ich życiu. Czy to jest problem bardziej natury duchowej, czy też jest związany z psychiką, z historią życia, przeżyciami ukrytymi w podświadomości, których przy powierzchownej refleksji nie potrafimy dostrzec. Jeżeli człowiek szczerze się modli do Ducha Świętego, to rzeczywiście Bóg pokazuje nam nawet rzeczy ukryte. Trzeba dać Bogu prawo, aby On poprowadził proces naszego uwolnienia, czy uzdrowienia. To jest pierwsza sprawa. (…) Co jeszcze jest istotne w procesie rozeznawania? Ważne jest, aby zacząć od siebie. Ludzie często przychodzą i myślą, że egzorcysta włoży na nich ręce, pomodli się i wszystko będzie załatwione. Czasem się okazuje, że sytuacje, które my nazywamy krzyżem w naszym życiu, tak naprawdę są skutkiem naszych złych wyborów i grzechów. Rzucamy w niebo kamieniami, że mamy nieudane życie, tymczasem to wcale nie jest tak, że Bóg karze nas za grzechy, ale w samym grzechu jest ta trucizna, która nam życie zatruwa. Ludzie czasami sugerują, że ktoś im zrobił krzywdę, przeklął, czy rzucił urok. Zawsze wtedy uspokajam i radzę zacząć od siebie. Czy jednak ten człowiek sam nie wszedł na drogę grzechu i dlatego jest nieszczęśliwy? To jest pierwsza rzecz. Ad rem czyli do rzeczy:) O zabawkach dla dzieci i innych zniewalających gadżetach dla młodzieży: W pierwszej części naszej rozmowy doszliśmy do wniosku, że ludzie są zniewoleni doczesnością, że nie podnoszą wzroku ku niebu. Chciałbym, abyśmy teraz dotknęli konkretnych zagrożeń, zwłaszcza tych, które dotyczą dzieci i młodzieży. Ks. Marcin Wiśniewski: Tych propozycji, możemy je nazwać szatańskimi, dla dzieci i młodzieży jest bardzo wiele. Mam na myśli zabawki, książki bajki i gry komputerowe, które są nafaszerowane treściami o tematyce wróżbiarstwa, magii, gdzie dzieci od początku są wprowadzane w świat śmierci, brzydoty, czy wampiryzmu. To wszystko oczywiście oddziałuje na dzieci. Są również rzeczy wyglądające na zupełnie niewinne, a wręcz godne polecenia, jak na przykład kursy szybkiego uczenia, które czasami (nie zawsze) są na pograniczu psychologii i okultyzmu, choć opakowane w język pseudonaukowy. I często się zdarza, że po takich właśnie kursach pojawiają się problemy duchowe. Podobnie rzecz się ma z różnymi organizowanymi w szkołach zabawami, związanymi z Halloween czy z „andrzejkami”, gdzie nauczyciele zapraszają prawdziwą wróżkę i dzieci są inicjowane. Ostatnio słyszałem o takim przypadku wychowawcy na koloniach, który podarował wszystkim dzieciom ze swojej grupy, pięciolatkom, wisiorki z trupią czaszką. Dzieci oczywiście nosiły te wisiorki i zaczęły się dziać z nimi dziwne rzeczy. Skąd o tym wiem? Bo zaniepokojeni rodzice zgłosili się do mnie. Proszę zauważyć, rodzice wysyłają dzieci do szkoły, czy choćby na takie kolonie, są przekonani, że dzieci będą bezpieczne, w końcu to państwowe instytucje, państwowa edukacja, a tak naprawdę mamy tam do czynienia z niebezpieczeństwami, które nie raz pod pozorem naukowości się tam wkradają. A z drugiej strony, z tych samych szkół i publicznych instytucji wyprowadzają nam krzyże i inne symbole religijne pod pozorem, a właściwie coraz bardziej dotkliwym przymusem laickości. Czyli rozumiem, że te wszystkie lalki typu Monster High, bajki i gry to są zagrożenia, które otwierają wrażliwość dzieci na pewne rzeczy, na które lepiej, żeby nie były otwarte? Dokładnie tak. Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że są pewne symbole, które działają niezależnie od wiary człowieka. Ostatnio dostałem artykuł od jednego z egzorcystów na temat bajki Hello Kitty. Jest to bajka, która funkcjonuje w przedziwny sposób, ponieważ ciężko ją znaleźć w stacjach telewizyjnych dostępnych ogólnie, czy choćby przez kablówki, a tymczasem wszystkie dzieci wiedzą, o co chodzi. Jest to bajka okryta pewną tajemniczością, jej głównym bohaterem jest kotek z różową kokardką na uszku i rzeczą przedziwną jest, że kotek nie ma ust. Niektóre źródła utrzymują, że twórcą tego wszystkiego jest mężczyzna pochodzący z Japonii, który złemu duchowi w zamian za uzdrowienie swojego dziecka obiecał stworzyć symbol czczony na całym świecie. Dzisiaj można dostać wszelkie przedmioty dla dzieci od śliniaczków, przez pościele, ubrania po tornistry i przybory szkolne z podobizną Hello Kitty. Rodzice kupują takie rzeczy, nie zdając sobie sprawy, że dziecko nosząc coś takiego, może być dręczone przez złe duchy. Aż ciężko w to uwierzyć. Nie wiem, czy sam nie podarowałem moim bratanicom czegoś przyozdobionego wizerunkiem Hello Kitty… Jeżeli chodzi o dzieci musimy pamiętać, że dzieci są bardzo wrażliwe, z wielu rzeczy nie zdają sobie sprawy, ale są bardzo otwarte na świat duchowy. Właśnie dlatego, jeżeli w domu dzieje się coś złego na płaszczyźnie duchowej, dzieci reagują jako pierwsze. Prawdopodobnie dzieci są zdolne do widzenia świata aniołów, czasami bawią się z aniołami stróżami przez taką swoją prostotę i bezpośredniość, a z drugiej strony widzą też świat tych złych duchów i reagują. Czasami nawet jeszcze nie mówią, a już potrafią wskazać miejsca czy sytuacje, w których czują coś złego, czego się boją, co sprawia, że w nocy budzą się z krzykiem. To się zdarza często w przypadkach, gdy dzieci leczone są homeopatią. Nie ma jakiegoś wyraźnego nauczania Kościoła w tej sprawie, ale trzeba też powiedzieć, że nikt się nie pyta o zdanie egzorcystów. W moralnej ocenie jakiegoś działania bierze się pod uwagę różne przesłanki, ale w przypadku homeopatii sam brak jakiegokolwiek naukowego uzasadnienia powinien budzić wątpliwości. No bo, co działa przez homeopatię, jeśli nauka nic nie wyjaśnia? Ja znam konkretne przypadki, kiedy rodzice skarżą się na problemy dziecka ze snem, budzenie się z krzykiem i często zdarza się, że stosują właśnie homeopatię. Kiedy ją odstawią, rodzice pójdą do spowiedzi i problemy się kończą. Jak to wyjaśnić? Coś niedobrego w homeopatii musi być. Zresztą sam Samuel Hahnemann, twórca homeopatii powiedział, że nie jest to forma medycyny naturalnej, tylko forma wiedzy tajemnej, czyli zostało to wprost nazwane magią, powstało to jako szarlataneria, a teraz próbuje się dorabiać jakieś pseudonaukowe teorie. No i nie ma co ukrywać, że dzisiaj jest to również ogromny biznes, tzw. leki homeopatyczne kosztują więcej niż inne lekarstwa… … i są ładnie opakowane, zapewniani jesteśmy, że są skuteczniejsze niż antybiotyki i nie posiadają żadnych skutków ubocznych. Niestety, rodzice często nie mają wiedzy na ten temat i narażają nawet własne dzieci. Chciałbym, żeby to bardzo jasno wybrzmiało: czyli nawet jeśli my nie mamy pojęcia o tym, co się kryje za śliniaczkiem z nadrukiem Hello Kitty, albo za homeopatią i nabywamy te rzeczy zupełnie nieświadomie dla naszych dzieci, albo je leczymy w taki sposób, podkreślam, bez żadnej świadomości, a co dopiero mówić o przyzwoleniu na przystąpienie do naszych dzieci Szatana, narażamy je na poważne konsekwencje? Trzeba odróżnić pojęcie grzechu, gdzie żeby narazić się na karę wiecznego potępienia, potrzebna jest wolna wola i świadomość. Natomiast przed skutkami doczesnymi nie chroni nas nieświadomość, na przykład jeśli nosimy jakiś wisiorek, który ktoś nam podarował, albo mówimy, że nie wierzymy w jakieś jego magiczne moce (to po co w ogóle go nosimy?). Ta nieświadomość, albo niewiara nie chronią nas, nie sprawią, że symbol nie będzie działał. Symbol działa sam w sobie, zawiera w sobie pewną ideę, czy moc i otwiera nas na przystęp duchów, do których się odwołuje. Oczywiście, gdybyśmy umarli, nie ponosimy winy, jeśli nosiliśmy taki wisiorek nieświadomie, nie pójdziemy do piekła, natomiast nie zostaną nam oszczędzone doczesne konsekwencje w postaci nękania czy cierpienia duchowego. Można wręcz powiedzieć, że jeśli ktoś jest dręczony tu na ziemi przez złego ducha, to jest to dopust Boży, który jest wyrazem miłosierdzia Boga, który pokazuje nam w ten sposób, że idziemy w złym kierunku. Najczęściej na początku dochodzi do takiego oswojenia, a później jest już świadome wejście w zło, bo umysł człowieka jest zniewalany przy każdym kontakcie z okultyzmem, z magią, ja to nazywam zaciemnieniem umysłu. Do takiego człowieka nie trafiają żadne argumenty. Ile ja odbyłem rozmów z ludźmi, którzy na przykład chodzą do bioenergoterapeuty! Im więcej korzystają, tym bardziej mają związane myślenie przez złego ducha, tak że logiczne argumenty do nich nie docierają. Pociągnijmy jeszcze ten temat, dzisiaj ludzie wyjeżdżają za granicę do Afryki, do Indii i przywożą różne maski, amulety, słoniki itp. Czy to też są rzeczy niebezpieczne? Miałem takie sytuacje. My nie mamy pojęcia, która maska na przykład jest po prostu wyobrażeniem jakiegoś konkretnego bóstwa innych religii i tu wchodzimy na teren bałwochwalstwa. My mamy jednego Boga i nam nie wolno mieć wyobrażeń innych bóstw, przypomnijmy sobie choćby sytuację przed wcieleniem Syna Bożego, czyli Stary Testament: nie wolno było czynić, ani mieć żadnych wyobrażeń nawet Pana Boga. Dzisiaj po wcieleniu, kiedy Bóg objawił się nam w swoim Synu, możemy mieć święte obrazy w naszych domach. Ale zauważmy paradoks: święte obrazy z naszych nowoczesnych domów znikają, poznikały krzyże, a jak już są, to malutkie i niepozorne, poznikały kropielnice z wodą święconą i zapewniam, że diabeł się z tego cieszy. Natomiast pojawiły się figurki Buddy, jakieś maski i niestety pojawiają się również czasami bardzo poważne problemy: choroby, nieszczęścia, zwłaszcza tam, gdzie tych masek nagromadzono wiele. Znam sytuacje, gdzie wraz z wyrzuceniem wszystkiego kończyły się problemy i choroby. My nie mamy pojęcia, czy nad tymi przedmiotami nie były odprawiane przez szamanów jakieś obrzędy, czy one nie były częścią kultu, dlatego należy ich unikać. No to moi przyjaciele z Domowego Kościoła mają już odpowiedź na pytanie, które kiedyś mi zadali, odnośnie słonika przywiezionego przez przyjaciół z Indii… Takie przedmioty należy po prostu wyrzucić albo zniszczyć. W mojej praktyce zbyt dużo miałem przypadków zła sprowokowanego przez obecność takich przedmiotów, by traktować je jak zwyczajną ozdobę, po co się na takie coś narażać? Ja nie mam dzieci, ale zastanawiam się, jak sobie mają poradzić rodzice dzieci, których wszyscy koledzy i koleżanki w szkole mają piórnik albo tornister z Hello Kity, czy Monster High, jak im wytłumaczyć, że to może szkodzić? Jest to problem, ale im więcej będzie rodziców świadomych i mądrych, tym łatwiej będzie wokół tych spraw przywracać normalność. Rodzice świadomi swojego chrześcijaństwa nie będą ryzykować dobra i wieczności swoich dzieci dla świętego spokoju. Znajdą czas i siły, aby tłumaczyć i nie poddawać się naciskom większości, czy mass mediów. Będą dzieci chronić od tego zalewu brzydactwa i banalizacji zła i śmierci. Będą wybierać odpowiednie bajki, bez agresji, limitować dostęp do internetu, kiedy jeszcze można na dzieci wpłynąć, a nie lamentować kiedy dzieciak ma 15 – 16 lat i jest uzależniony od internetu, bo wtedy jest już za późno. Zawsze mówię, że dzieci będą dziękować rodzicom za dobre wychowanie. Ale rodzice muszą być świadomi i wierzący. Ja mam bardzo często spotkania i mówię o tych zagrożeniach. W ogóle to jest bardzo niezręczna sytuacja, bo jestem księdzem i ciągle muszę mówić o tym, czego nie wolno. A ja bym wolał mówić o miłości Pana Boga! Ale taka jest też moja rola. Musimy bardzo się starać, aby ludzie mieli zaufanie do Kościoła i wierzyli, że jeśli ich przed czymś ostrzegamy, to dla ich dobra, zarówno tego doczesnego, jak i w wieczności. rozmawiał ks. Andrzej Antoni Klimek za: kliknij
Witam, jakiś czas temu napisałam świadectwo kiedy zaczęłam NP i przedstawiłam swoją intencje, obawy i nadzieje. Dziś zostały mi 2 dni do ukończenia i chcę się z Wami czymś podzielić, zwłaszcza z tymi osobami, które się boją ataków złego, nie dowierzają, że NP po kolei, modlę się od listopada w intencji chłopaka ateisty, który mnie zostawił po 2 latach związku. Modlę się o jego nawrócenie, mając też nadzieje, że jego uczucia jeszcze nie wygasły, ale intencją jest nawrócenie. Np znalazłam w internecie, kiedy szukałam jakieś modlitwy o nawrócenie i trafiłam na tę stronę. pierwsza myśl była taka, że ta modlitwa jest długa i trwa wiele dni i że to trochę dużo bo jestem osoba która wiecznie nie ma czasu. Ale podjęłam decyzję, że zacznę odmawiać NP, zrobiłam sobie tabelkę na 54 dni i następnego dnia zaczęłam się modlić. Początki były trudne, bo tęskiniłam, byłam rozżalona, cześć błagalna opierała się głównie na uczuciach porzuconej dziewczyny i moja modlitwa była taka „na gorąco” życzyłam mu wszystkiego dobrego, bardzo chciałam żeby się nawrócił i aby Matka Boska sie nim opiekowała. Cz. dziękczynna była trochę inna, zaczeło się normalnie tak jak przedtem ( choć teraz z perspektywy czasu widzę że byłam juz wtedy trochę wyciszona) po poru dniach zaczęły się schody, (czytałam na tej stronie że zły działa i trochę sie tego bałam że zrujnuje mi życie, ale intencja była ważniejsza). Stałam się przybita, nic nie miało sensu, płakałam cały czas, czułam się źle tak, że nie da się tego opisać, myślałam nawet ze mam odchylenia psychiczne. MASAKRA. dużo pomogły mi Wasze świadectwa i wpisy. Potem nastąpiła zmiana, stałam się pobudliwa podczas modlitwy, nie mogłam się skupić, myliłam sie , zapominałam w którym momencie modlitwy jestem, sposób aby kontynułowac nowenne znalałam taki, że podczas modlitwy np porządkowałam ubrania, albo książki, robiłam cokolwiek żeby zająć czymś ręce i móc dokończyć się modlić, miałam potem wyrzutu że może lekceważe modlitwe ale nie było innego sposobu. Cały czas wiedziałam, że to szatan próbuje mnie zniechęcić, ale to było takie jałowe, wiem że to brzmi dziwnie, ale miałam poczucie, że to nie do końca działa, bo w mojej intencji nic się nie zmienia, tzn. nie wiem czy coś się dzieje, bo nie mam kontaktu z osobą za którą się modlę. Czytałam któreś świadectwo, że im ważniejsza intencja tym zły bardziej meczy, a to co działo sie ze mną było okropne, ale jałowe, w taki sensie, że nie odczówałam bezpośredniej ingerencji złego, trochę się zmartwiłam, wiem że to brzmi nienormalnie ale takie miałam odczucia, tzn teraz wiem, bo, dziś w nocy doznałam czegoś dziwnego. Od pewnego czasu odczówałam dziwne wrażenie w kończynach i nie było ono nie przyjemne, to nie był ból, takie jakby ciepły prąd ale było on lekki i w sumie myslałam, że coś mi się wydaje. Dziś rano o 5 wstałam, żeby ściągnąć sobie pare rzeczy z internetu, bo mam limit a w nocy nie. Potem się położyłam bo było wcześnie i chciałam jeszcze trochę podrzemać. Kiedy przysypiałam zaczęło mi szumieć w uszach, myślałam, że to mi się śni, ale uświadomiłam sobie, że przeciez nie śpię, i poczułam jak coś,jakas siła ściska mi ręce i nie mogę nimi ruszać, przestraszyłam się i zaczełam modlić, odmawiałam Zdrowaś Marjo jaedno po drugim, strach minął po chwili ustąpił szum i ucisk, uspokoiłam się. Pomyslałam wtedy o osobie za którą się modlę i znów zaczęło się to samo tyle, ze trwało dłużej i zajeło też nogi. Zaczełam się modlić, nie mogłam się ruszyć szum był głośtny tak że w pewnym momencie zaczełam szeptać modlitwe głośniej. Nie mogłam ruszyć dłońmi ani nogą coś jakby mnie trzymało, nie czułam dotyku tylko jakaś siłe która mnie paraliżuje, zaczęłam z całej siły ruszać noga nie mogłam jej podciągnać, po chwili to ustąpiło. Już nie spałam. Wiedziałam że to zły, i powtażałam że nie wygra z modlitwą (i mam zamiar ją dokończyć). Muszę przyznać, że to mi w pewien sposób pomogło, bo wiem, że ta modlitwa to nie jest zwykła modlitwa skoro zły tak sie jej boi, mimo pewnego strachu jestem spokojna i można powiedzieć zadowolona, bo teraz wiem, że TO DZIAŁA, TO JEST NAPRAWDĘ. Myślę, ze Matka Boska pozwoliła na to bo wiedziała, że jestem niedowiarkiem, chociaż myślałam, że nie jestem, po tym zdarzeniu uświadomiłam sobie, że nie do końca byłam przekonana. Przypomniałam sobie również o zdarzeniach z przed roku lub dwóch kiedy byłam w związku z tym ateistą, w którego intencji się teraz modlę. Przez kilka nocy budziłam się, tzn budziła mnie wieża stereo która sama się właczała w środku nocy, wtedy wstawałam wyłaczałam ją z gniazdka i szłam spać, ale nie zasypiałam bo czułam to samo uczucie co dziś w nocy : coś paraliżowało mi dłonie po nadgarstki bardzo mocno, nie mogłam nimi ruszać, zaczynałam modlitwę Zdrowaś Mario i to ustępowało, potem zasypiałam i spałam do rana. Było to dziwne ale, nie wiedziałam co to jest, i czekałam co bedzie się działo dalej, to powtarzało się przez kilka nocy pod rząd, aż zniknęło. Zbagatelizowałam to, chłopakowi o tym nie powiedziałam, bo myślałam, że weźmie mnie za nienormalną, w końcu był, tzn jest ateistą i w takie rzeczy nie wierzy. Rozmawiałam tylko z koleżanką, która powiedział mi że jej kolega miał podobnie, budził go” ktoś” lub „coś”co noc, nie pamiętam jak to dokładnie z nim było, ale też się modlił Zdrowaś Mario i przechodziło. Teraz dało mi to do myślenia, uświadomiłam sobie, że już wtedy powinnam się zacząć modlić o jego nawrócenie, ale nie zdawałam sobie sprawy że to tak poważna sprawa i że takie rzecze na serio się zdarzają. Myśle, że Matka Boża po to nas rozdzieliła, abym zaczeła się za niego modlić. Widze teraz swoją ślepotę. W niedzielę skończę NP i mam zamiar wybrać sie do Koscioła Mariackiego na mszę, tak na zakończenie ( mieszkam w Krk, tzn. studiuję). Planuję też rozpocząć kolejna NP w tej samej intencji. To co dziś się wydarzyło otwarło mi oczy i uświadomiło, że nie ma żartów i trzeba się modlić. Paradoksalnie szatan chcąc mnie wystraszyć jeszcze bardziej mnie zmotywował do modlitwy. Przy końcu widzę też pewne zmiany w sobie, moje podejście do modlitwy stało sie bardzej dojrzałe i dojrzalej podchodzę do tej intencji. Uczucie nie mineło, chwilami jeszcze chce mi sie płakać , ale jestem dużo spokojniejsza niż na początku NP, choć jeszcze nie zupełnie spokojna, ale wiem, że wszystko bedzie dobrze, muszę się tylko (lub aż)modlić i wierzyć. Wy także się nie poddawajcie. Powodzenia ( Może trochę chaotycznie to napisałam, ale starałam się to opisac najlepiej jak umiem)
Aktualnie odmawiam już 17 nowennę (intencje od 9 nowenny zawierzyłam Bogu, gdyż On zna nas samych i nasze serca najlepiej i wie czego nam najbardziej potrzeba w danej chwili, wcześniejsze były w intencjach bliskich mi osób, dotyczyły wartości duchowych, kwestii związanych z relacjami itp.). Pierwszą nowennę zaczęłam odmawiać w lipcu 2018 przy czym to było moje 3-cie podejście do nowenny, gdyż w trakcie 1-go dnia nowenny odkryłam, że źle ją zaczęłam odmawiać. Dokładnie nie pamiętam skąd w mojej głowie zrodził się pomysł akurat odmawiania Nowenny Pompejańskiej. Z tamtego okresu pamiętam poszukiwania jak sobie pomóc w internecie. Kojarzę także, że moja mama usłyszała o niej jakiś czas wcześniej od mamy kolegi mojej siostrzyczki, gdy jeszcze chodziła ona do przedszkola i najprawdopodobniej niebiosa mi o niej przypomniały. Tak naprawdę nowennę chciałam zacząć odmawiać jakoś z początkiem maja tego samego roku, gdyż znajdowałam się wówczas w trudnej dla mnie sytuacji, z którą nie mogłam sobie od przeszło 1 roku poradzić. Przez jakieś 2 tyg czytałam informacje o nowennie i Wasze świadectwa. Wówczas jednak to był zbyt intensywny czas by zacząć i zbyt mało czasu by owa intencja miała się spełnić, więc pozostałam przy modlitwie osobistej i koncentrowałam wszystkie pozostałe siły, aby zawalczyć ten jak się okazało zbawienny ostatni raz czyli 7. Jednak w czasie, gdy zaczęłam intensywnie myśleć o rozpoczęciu nowenny Pan Bóg postawił na mojej drodze cichych aniołów, których czułam obecność, wsparcie chociaż im dłużej to wszystko trwało to było trudniej i czułam się coraz bardziej zagubiona, bezradna, takie uderzanie głową w mury nie do przebicia. Czułam, że są wokół mnie życzliwi ludzie, którzy pragną dla mnie dobrze i modlą się o pomoc dla mnie łącznie z moją wówczas 8 letnią siostrzyczką. Właśnie w maju, gdy moje myśli mocno krążyły wokół nowenny i poczucia, że tylko niebiosa są w stanie mi pomóc Pan Bóg pośpieszył mi z pomocą i ofiarował pomoc osoby, która myślałam, że już się do mnie nie odezwie, bo z jakiegoś powodu najzwyczajniej nie jest w stanie mi pomóc, a ja pogodziłam się z tym, bo od ponad 2 miesięcy nie odpisywała na mojego mejla, gdy po tym czasie nadszedł mejl byłam w szoku, ogarnęło mnie poczucie szczęścia, euforii, doznałam nagłego przypływu energii, mocy i czułam, że los mój odmienił się na dobre i wygram to o co walczę, choć z drugiej strony wiedziałam, że wszystko może się zdarzyć, gdyż to była sytuacja, gdzie miałam poczucie, że sukces nie zależy ode mnie, moich starań, wiedzy, dokonań, dlatego było tak trudno, bolało, ale ta osoba dała mi nadzieję, że moje szanse wzrosły. Po czym zabrałam się z nową energią do działania czyli do nauki, bo sprawa dotyczyła egzaminu z angielskiego. Był on pogromem i męczarnią dla całej rzeszy studentów od kilku lat. Ostatecznie dzięki pomocy tej osoby wygrałam za co jestem jej ogromnie wdzięczna, bo gdyby nie ona jeszcze długo borykałabym się z tą sprawą, dzięki niej mogłam ukończyć licencjat i pójść na studia magisterskie. Można powiedzieć, że jest moim ziemskim aniołem, wybawcą ;-), dlatego w swoich modlitwach starałam się pamiętać o tej osobie, gdyby nie okazana przez nią pomoc pewnie jeszcze bardzo długo tkwiłabym w tej już wykańczającej mnie sytuacji (niektórzy po kilkanaście razy pisali ten egzamin np. 11, 12, 15… to są statystyki, które znam, a ile było osób, które pisały ten egzamin znacznie więcej razy???!!! Tego nie wiem i już się nie dowiem.) Czułam się totalnie wyeksploatowana na skraju totalnej niemocy, więc dziękuję z całego serca za okazaną pomocna dłoń. Zanim wkroczyłam na Jezusową drogę, Jezus mnie przygotowywał i spotykałam osoby związane jakoś z religią, wspólnotami, no i ten egzamin… męczarnia… koszmar… płacz… bezsilność…, a ostatecznie wielkie zwycięstwo Pana w moim życiu i nie chodzi mi tutaj wcale tylko o fakt szczęśliwego zakończenia mojej historii z tym egzaminem tylko, o to, że myślę sobie teraz po upływie już ponad 3 lata jak go zdałam, że właśnie przez niego Bóg chciał do mnie trafić i odmienić na lepsze moje życie. W trakcie batalii z tym egzaminem było kilka zwrotów akcji, chwil nadziei, ale dopiero, gdy tak w swojej totalnej bezradności, niemocy zwróciłam tak całkowicie swoje serce ku Bogu wygrałam, a właściwie nie ja tylko ON. Wcześniej to tak po ludzku walczyłam, starałam się po swojemu załatwiać swoje sprawy, bo myślałam, że tak należy, dlatego odnosiłam porażki. Teraz po latach zaczynam coraz więcej rozumieć i uczyć się z tej historii. Historia mojej wiary Nie zawsze byłam blisko Boga. Owszem w dzieciństwie modliłam się z głębi serca (i to właśnie dzięki wytrwałej, modlitwie mając 13/14 lat udało mi się wymodlić cud narodzin mojej siostrzyczki, której szanse na urodzenie się były bardzo malutkie – moja mama zanim urodziła moją siostrę 3x poroniła), gdyż ciąża mamy była zagrożona i praktycznie całą ciążę musiała ona przeleżeć plackiem w łóżku, wykonując jak najmniej ruchów by dziś 11 letnia kochana, wrażliwa istotka mogła być z nami i tym samym by mogło się spełnić moje jedno z największych marzeń z dzieciństwa o posiadaniu siostry) także własnymi słowami – sporadycznie chodziłam do kościoła, sakramenty wszystkie przyjęłam, ale to byłoby raczej na tyle. Będąc już studentką zaczęłam praktykować regularną, codzienną postawę wdzięczności Bogu za wszystkie doznane mniejsze, większe dobra, łaski, za wszystko to co sprawia, że mój dzień i moich bliskich stał się po prostu odrobinkę lepszy. Dopiero w lipcu 2018 Bóg zaczął być obecny w moim życiu tak bardziej kiedy to zaczęłam odmawiać swoją pierwszą w życiu nowennę pompejańską (no i w ogóle różaniec to była moja pierwsza z nim styczność) od tej pory odmawiam ją regularnie z maksymalnie kilkunastoma dniami przerwy, modliłam się także nowenną do św. Rity, do matki Bożej rozwiązującej węzły, a od 2021 koronką do Bożego Miłosierdzia, zaczęłam żyć tematem wiary, pogłębianiem relacji z Naszym Niebiańskim Tatą, oglądam na youtubie filmy ks. Adama Szustaka, jego braci, ks. Pawlukiewicza, od zeszłego roku na youtubie filmy Agaty Strzyżewskiej, od lutego tego roku Magdy Wołochowicz (kanał Żyj pełnią życia, a także czytam artykuły na blogu także o takiej samej nazwie). Są to kobiety, które dzielą się wiarą, życiem z Bogiem na co dzień, Słowem Bożym z pasją i energią, z chęcią poszukuję nowych inspiracji filmikowych, książkowych. Dosłownie na dniach zaczęłam czytać skłaniające do refleksji artykuły na blogu Biblijny raban. Kiedyś będąc, dzieckiem, nastolatką to nie zapraszałam w drogę, którą podążałam tak w 100% Jezusa. Modliłam się, ale Jezus nie był moją codziennością, pragnieniem. Od lata 2018 uczę się ufać Panu i w pełni zawierzać siebie, bliskie mi osoby, swoją życiową drogę Naszemu Tacie, bo czuję, że On wie co dla mnie i moich bliskich jest najlepsze podczas, gdy ja błądzę cały czas po omacku w tym życiu, czując się czasem zagubiona, przytłoczona tym światem. Warto modlić się i wierzyć cały czas to pomaga iść do przodu, stale się rozwijać. Zdarzają się też trudne chwile w trakcie odmawiania nowenny gdzie sprawy układają się wbrew naszej myślom, założeniom (napięte relacje z rodzicami, trudno się z nimi dogadać, konflikt o studia, wycofanie kierunku studiów, który chciałam, obrona licencjatu trudności, problemy z dokumentami na studia, siadło zdrowie). Trudno wyrazić wdzięczność jaką czuję. Dziękuję Tobie Przenajświętsza Mamo oraz całym niebiosom za wszelkie otrzymane łaski. Z całą pewnością dołożę wszelkich starań, aby Nowenna Pompejańska była nieodłącznym elementem dnia na całe moje życie. Pan Bóg każdego dnia uświadamia mi, że jest Bogiem NIEMOŻLIWEGO i dla niego wszystko jest MOŻLIWE!!! Każdego dnia doświadczam ja i moi bliscy od niego wiele pięknych łask: Ze stanów – życie jest ciężkie, jest 1 min. płaczu i zbieram się do kupy albo płaczę ze zmęczenia, bo coś boli i tym jestem zmęczona, strapiona. Dar łez takich oczyszczających. Prosiłam tak po prostu w trakcie swoich rozmów z Bogiem o odpowiedź w kwestii intencji łączących nas znajomości mnie relacji z bliską mi osobą (z moją koleżanką z którą znam się już wiele, wiele lat) i krótko po tym spotkałam się z nią i to spotkanie, zachowanie tej koleżanki było na moją prośbę odpowiedzią. Jeśli chodzi o relacje z drugim człowiekiem to zostałam mianowana przyjaciółką przez koleżankę ze studiów i z każdym kontaktem coraz bardziej się zaprzyjaźniamy. Jej wyznanie kompletnie mnie zaskoczyło oczywiście pozytywnie. W trakcie odmawiania nowenny miałam tak kilka razy, że gdy miałam dzień z gatunku emocjonalnie trudny, było mi smutno i źle to Bóg zatroszczył się o mnie i akurat tego dnia dzwoniła do mnie pewna bliska mi osoba nie wiedząc o moim stanie ducha sprawiając mi niespodziankę i to, że dzień zamieniał się na pozytywny. Uruchomiła się we mnie większa obowiązkowość chcę mieć wszystko jak najszybciej z głowy. Pozyskanie z polecenia nr telefonu do specjalisty mającego szerokie kompetencje jeśli chodzi o kwestie zdrowotne. W trakcie IV i V nowenny moja siostra miała w szkole zastępstwa przez kilka miesięcy za wychowawczynię, która zachorowała. Wspomniana wychowawczyni w jednym wielkim skrócie nie miała serca i podejścia do dzieci, była niemiła, potrafiła małe dzieci od osłów, głupków itp. wyzywać, krzyczała bez powodu na dzieci, wyzywała je niezasłużenie, stresowała bardzo dzieci swoją osobą i można by było długo wymieniać sytuacje jak źle w stosunku do dzieci się zachowywała. Pan zadziałał i moja młodsza siostra miała zastępstwa z panią o złotym sercu i wspaniałym podejściu do dzieci, która jest po prostu kobietą aniołem. Skradła ona serce dzieci od razu, okazywała im troskę, wsparcie, dzięki niej dzieci odżyły, były nareszcie uśmiechnięte, szczęśliwe, uwielbiały chodzić do szkoły, wręcz były smutne, że już koniec lekcji i czas iść do domu albo, że nadchodzi weekend. Nastał koronawirus i dzieci pozbyły się w ten sposób znielubionej wychowawczyni. Kolejną łaską otrzymaną podczas odmawiania nowenny była wizyta mojej siostry u kompetentnego gastrologa. Poznałam także chłopaka na którym zaczęło mi zależeć to był krótki, ale ważny pod względem doświadczenia czas. Matka Boża pozwoliła mi się pozbierać jak ów chłopak z dnia na dzień zerwał ze mną kontakt (liczyłam, że będzie między nami coś więcej), a wcześniej pisaliśmy ze sobą praktycznie codziennie, parę razy dziennie bez względu na porę dnia. Po tym jak owa znajomość wygasła zaczęło do mnie docierać, że czas „postawić” , zatroszczyć się o siebie. Z perspektywy czasu cieszę się, że ta znajomość się skończyła zanim się zaczęła, bo w sumie niewiele o nim wiem i czuję wewnętrznie, że ten chłopak jest bardzo pogubiony duchowy, emocjonalnie, żyje daleko od Boga, wyznaje inne wartości co ja. Coś mi podpowiada, że powinnam modlić się o uzdrowienie jego duszy i poukładanie relacji z Bogiem, dlatego staram się o nim pamiętać w swojej modlitwie, choć nie mam z nim kontaktu. Im dłużej modlę się na różańcu tym bardziej czuję, że powinnam postawić teraz na swój rozwój, a dopiero potem szukać miłości. Zaczynam doceniać, że póki co jestem sama i mogę się duchowo rozwijać, wzrastać w wierze i wierzę, że dzięki temu, za jakiś czas uda mi się stworzyć Boży związek, Bożą rodzinę i będę Bożą żoną i mamą. Podczas odmawiania jednej z nowenn miałam na studiach kolejny egzamin z angielskiego (co wywoływało we mnie trudne emocje, strach, panikę, wręcz nieuzasadnione czasem, to było silniejsze ode mnie, ze względu na doświadczenia z tym przedmiotem, o których pisałam wyżej i ta przeszłość po niespełna 1 roku wróciła do mnie jak bumerang ze zwielokrotnioną siłą). Na szczęcie wówczas zawalczyłam, choć było to dla mnie mega trudne doświadczenie i gdy zobaczyłam, że 4 dostałam to rozpierała mnie ogromną radość i byłam z siebie dumna. W trakcie odmawiania VI nowenny odzyskałam zdrowie i otrzymałam od Pana Boga dar Nowego ŻYCIA za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Moje dzieciństwo, aż do pierwszych lat studiów sprowadzało się do ciągłych wizyt w przychodniach, szpitalach, lekarstw, badań i ciągłego braku trafnej diagnozy i odpowiedniej pomocy. Na szczęście w czerwcu 2019 roku trafiłam do odpowiedniej osoby i od tej pory trzymam się zdrowo, a moje wyniki badań z krwi zrobione po tej wizycie są naprawdę zadziwiająco dobre. Kolejną otrzymana łaską była REWELACYJNA opieka w szpitalu (cały personel po prostu wspaniały), gdy moja siostrzyczka miała gastroskopię. Tego dnia czuć było opiekę Bożą na każdym kroku. W trakcie 7 nowenny obserwowałam jak moja siostrzyczka stała się silniejsza, odporniejsza, jakby dojrzalsza emocjonalnie na pewną osobę, która wiele nerwów od kilku lat ją kosztowała i jej nieodpowiednie zachowanie odbijało się na samopoczuciu psychicznym i fizycznym. W sumie trochę bardziej ośmieliła się w kontaktach z ludźmi. Obecnie bardzo chętnie pomaga innym dzieciom, z większym uśmiechem, swobodą odezwie się na lekcji. Jest radośniejsza, mimo wszystko spokojniejsza, choć szkoła wiele nerwów ją kosztuje, brzuch przestał ją boleć. Za to, że pewien dobry człowiek pomaga moim bliskim z dobroci serca. W tym samym czasie dokonał się też cud przemiany relacji w mojej rodzinie. Widziałam jak mój tata przemienia swoje serce, uczy się cierpliwości do mamy, siostry i mnie, okazywać troskę, czułość, stara się panować nad swoimi emocjami i wybuchaniem złością bez powodu, powolutku jego serce otwiera się na Boga, kwestie duchowe (zaczyna mówić o modlitwie za osobę zmarłą, która za życia była alkoholikiem, opętanym przez szatana i narobiła wiele zła swojej dziewczynie i nie do końca była życzliwa w stosunku do mojej rodziny) choć sam się nie modli i nienawidzi prosić o cokolwiek, zaczyna inaczej podchodzić do życia. Zmniejszyła się ilość męczących, głupkowatych żarcików z jego strony. Można powiedzieć, że to co zaczęło się z nim powolutku dziać jest odpowiedzią na główną intencję mojej IV nowenny o nawrócenie taty, przemianę, pokój serca, duszy, ciała, umysłu oraz zachowania. Jakiś czas temu mój tata miał wypadek, gdy prowadził samochód (zderzyłby się o mały włos z tramwajem). Potrącona Pani wyszła z niego bez szwanku. Mój tata został pewnego razu porażony prądem, gdy zawieszał lampę u babci, ale wszystko dobrze się skończyło, choć powiało grozą. W trakcie tych 3 lat z nowenną pogłębiły się więzi moje i mojej mamy z moją ciocią, mamą chrzestną. Na nowo jesteśmy ze sobą blisko. Cieszę się, że niebiosa pomogły cioci podjąć pierwszy krok w rozpoczęciu nowego życia i nakierowały ciocię co ma robić. Kolejna łaską jest to, że przestałam oglądać swój ulubiony serial, filmy i teraz oglądam tylko filmiki związane z wiarą. Dawniej chętnie sięgnęłabym po jakąś powieść, a teraz wybrałabym książkę by móc zgłębiać wiarę. Moja kochana mama miała podejrzenia choroby zmory XXI wieku, ale miłosierny Bóg ją uchronił. Za co jestem Panu i całym Niebiosom ogromnie wdzięczna, bo mama to najbliższa mi osoba na całym świecie!!!! Tego samego dnia na krótko przed wizytą mamy u lekarki modliłam się na różańcu i prosiłam, by przekazała mamie dobre wieści i w głowie miałam te konkretne słowa, „taka Pani uroda”, odnośnie mamy problemów zdrowotnych, które chciałam by mama je usłyszała i dokładnie te słowa usłyszała, a czekając na te słowa Bóg obdarzył mnie spokojem. Moja mama od wielu lat zmaga się z anemią i naprawdę stał się cud, bo mama miała naprawdę dobre wyniki jak na samą siebie. Dziękuję także za praktyki online są one przykładem wysłuchania moich modlitw, mój stan ducha, ogrom niechęci (nie widziałam tego jak praktyki w szkole online, mogą się udać, uważałam, że lepszy jest kontakt z dzieckiem twarzą w twarz, poza tym praktyki w szkole już miałam kilka razy, owszem bardzo mi się na nich podobało czułam się nimi zachwycona, szczęśliwa podczas ich odbywania, normalnie jak ryba w wodzie, ale chciałam spróbować czegoś innego efekt końcowy ponad moje modlitwy, mimo takiej formy praktyk byłam niewiarygodnie szczęśliwa, radosna, i miałam w sobie tyle energii, życia i bardzo mnie te praktyki wkręciły, że smutno mi było jak miały się skończyć, utwierdzający wewnętrznie, że szkoła to jest moje miejsce, gdzie akurat w tym przypadku przeszłość owocuje i jest moim olbrzymim sprzymierzeńcem). Dziękuję za krótką rozmowę z pewną ważną dla mnie osobą siedząca intensywnie we mnie tak w pozytywnym sensie przez jakieś 2 tygodnie. Była ona żywa dzień w dzień we mnie i na nowo cały czas się przypominała i utwierdzała tak szkoła to moje przeznaczenie. Mimo, że teraz po kilku miesiącach od tej rozmowy utraciłam pewność co tej kwestii, ale na tamten czas te praktyki i rozmowa były dla mnie ważne, dzięki tej rozmowie wyjaśniła się także relacja z pewną osobą z przeszłości, którą lubię, a przez moment zachowywała się nie fair w stosunku do mnie jakby „to była nie ona” co było dla mnie szokiem i nie pasowało mi to do niej, ale pomyślałam lata mijają ludzie się zmieniają czasem na dobre, a niestety czasem na gorsze. Przykro mi było, bo wiązały mnie z nią bardzo miłe wspomnienia. Nie warto jednak kogoś od razu przekreślać, bo powodów może być wiele, dlaczego się tak zachowała, a nie inaczej. Teraz nasze relacje są jasne. Moja ciocia trafiła pod opiekę super specjalistów i została uzdrowiona ze złośliwego raka. Jak moja w listopadzie ubiegłego roku moja mama miała operację, która na szczęście przebiegła pomyślnie to miała wspaniałą opiekę. Zwłaszcza w czasach koronawirusa to CUD!!! Otrzymałam też wielokrotnie pomoc na studiach w wyjściu z trudnych pogmatwanych sytuacji. Oj wiele takich skomplikowanych, trudnych do przebrnięcia sytuacji na studiach było. Przez kilka miesięcy nie mogłam się skontaktować z pewnym wykładowcą, bo był nieosiągalnym, jak się udało to był bardzo problemowy w kontakcie, porozumieniu się i przez to nie mogłam zaliczyć przedmiotu, jak już łaskawie chciał mi wpisać ocenę to oczywiście były problemy ze systemem ,bo nie szło jej wpisać. Po roku pomyślnie zakończona sprawa z batalią o zaliczenie, ocenę z pewnego przedmiotu. Dziękuję za wszelkie dobre chwile na studiach. Pustki w głowie zamienione podczas zaliczeń zamienione na pozytywne oceny z zaliczenia. Pomimo różnych skomplikowanych historii na ostatnim roku magisterki mam najwyższe oceny z wszystkich poprzednich lat. Do niedawna przerażał mnie ogrom tych wszystkich do pogodzenia ze sobą czynności, które w dzień w dzień musi wykonywać każda kobieta, żona, mama, pracownik i nie potrafiłam sobie wyobrazić jak ja sobie z tym poradzę, a jednak przekonałam się, że można temu sprostać pod warunkiem, że ma się wspaniałego mężczyznę u swego boku, który zawsze pomoże, wspiera, docenia, szanuje. Ostatnimi czasy dużo osób w mojej rodzinie zachorowało na covida na szczęście dobrze ich historię się potoczyły (dwie były w stanie krytycznym, ale żyją i mają się lepiej). Tata kilka razy miał się spotkać z pewnymi osobami, po czym okazywało się, że dobrze, że tak się stało, że spotkanie nie doszło do skutku, bo bylibyśmy na covida narażeni. Moje dwie babcie zaszczepiły się na covida i dobrze to zniosły (79 lat i 73) chociaż jedna do tej pory okaz zdrowia podupadła mocno na zdrowiu zanim się zaszczepiła (ta starsza), a ta młodsza mająca od jakiś 20 lat ciągle problemy zdrowotne także ma się dobrze. Dziękuję Bogu, za to że chroni mnie, moich rodziców, moją siostrzyczkę od tego paskudztwa. Ze względu na sytuację rodzinną w związku z problemami ze zdrowiem mojej mamy nie skończyłam pisać pracy magisterskiej w ubiegłym roku akademickim, no i teraz muszę powtarzać seminarium magisterkie, ale Bóg się o mnie zatroszczył, bo wiedział, że leczenie jest czasochłonne i pochłania naprawdę bardzo dużo pieniędzy, a żyć z czegoś trzeba. Porozmawiałam z pewną osobą na uczelni i mi pomogła umorzając opłaty. Bóg działa w nagłych sytuacjach i uzdrawia: ból zęba (męczyłam się jakiś czas i w pewnym momencie powiedziałam Jezu ufam Tobie, Ty się tym zajmij tak po prostu te słowa same przyszły do mojej głowy i po chwili ból ustał, miałam tak kilka razy, zadziałało także, gdy poprosiłam w przypadku, gdy bolał ząb moją mamę), innym razem mama czuła się bardzo słabo, czuła, że coś ją rozkłada i, że nie da rady dokończyć gotowania obiadu i tutaj też dosłownie chwilkę pomodliłam się na różańcu i mama nagle została uzdrowiona. Pamiętam jak kilkukrotnie modliłam się, bo rodzice mieli wydatki, a z finansami było krucho i Pan Bóg zadziałał i za każdym razem dosłownie w przeciągu bardzo krótkiego czasu znalazły się dobre osoby, które podarowały moim rodzicom pieniążki o tak z dobroci. Dziękuję Tobie Boże także za dar pisania, dzięki temu mimo różnych trudności skończyłam pisać pracę magisterską. Za to, że potrafię rozbawić, rozweselić, pocieszyć smutne, strapione osoby. Wiem, że to drobiazg, ale kto ma dzieci albo młodsze rodzeństwo wie na pewno jak to jest, gdy dziecko zbiera naklejki na maskotki z Biedronki. Tak więc moja siostra jak większość dzieci w naszym kraju jest fanką maskotkowych gangów z Biedronki. Akcja dobiegała końca następnego dnia, a ja wybrałam się do Biedronki po zakupy by uzbierać jeszcze brakujące naklejki na maskotkę. Moja siostra miała dylemat, bo podobało jej się bardzo słoneczko i kropelka i nie wiedziała co wybrać. Widząc jej zakłopotanie w drodze do Biedronki modliłam się akurat nowenną i tak powiedziałam do Pana Boga „Kochany Boże wiem, że maskotka z Biedronki to nie jest najważniejsza sprawa na świecie, ale wiesz jak moja siostra bardzo chciałaby mieć obydwie maskotki, a ja chciałabym sprawić jej radość, proszę Cię bardzo o pomoc, bo ja sama nie uzbieram ich na drugą maskotkę skoro jeszcze w danej chwili nie miałam na pierwszą, a co dopiero bym mogła wrócić do domu z dwiema maskotkami dla niej”. Tak też się stało Pan zesłał pomoc. Zaczęło się od tego, że szukałam w koszu maskotki, który akurat umiejscowiony był przy kasie i zagadałam do jakieś osoby w kolejce czy zbiera naklejki, a ona, że nie i że bardzo chętnie mi je odda po czym jedna Pani stojąca w kolejce do innej kasy usłyszała moją rozmowę, zostawiła kosz pełen zakupów, przedarła się przez długie kolejki i do mnie podeszła i powiedziała, że jeśli zbieram naklejki to bardzo chętnie mi je odda (dostałam ich od niej, aż 30) i tak zaczął się łańcuszek dobra wielu dobrych ludzi, którzy już nie zbierali naklejek i podarowali mi je z wielką radością i uśmiechem. Moja siostra, gdy wróciłam do domu była bardzo zaskoczona i widać było jaką radość jej ta maskotkowa niespodzianka zrobiła. W 2019 miałam podobną sytuację robiłam zakupy w Biedronce razem ze swoją mamą i to już były ostatnie dwa dni akcji wiedziałyśmy, że uzbieramy naklejki na jedną konkretną maskotkę i koniec. Spotkałam jednak mamę mojej koleżanki z czasów podstawówki chwilę zagadnęłyśmy i okazało się, że zbiera naklejki dla kogoś z rodziny, pożegnałyśmy się znajoma poszła do kasy, a my dalej z mamą robiłyśmy zakupy, minęło raptem kilka minut i znajoma wróciła z powrotem po tym jak zapakowała zakupy do samochodu i wręczyła nam długi paragon z naklejkami, mówiąc moja rodzina ma już dużo maskotek, a dziś były mnożone naklejki proszę to dla siostry, potem przy kasie jakieś starsze małżeństwo nie zbierało naklejek i tym sposobem moja siostra dostała jeszcze maskotkę juniorka. Bóg jest niesamowity i troszczy się o swoje najmłodsze pociechy, chcąc sprawić im radość, wywołać uśmiech nawet w takich sprawach z gatunku tych nienajważniejsze. Mamo Kochana dziękuję za wysłuchiwanie moich próśb, modlitw każdego dnia. Za chwile, gdy na spontanie mogę podzielić się pozytywnymi myślami, obserwacjami, okazje do porozmawiania o wierze, Bogu z najbliższą mi osobą, moją mamą. Podsumowując : Co zawdzięczam Nowennie Pompejańskiej? Przede wszystkim dokonał się we mnie cud duchowego przebudzenia, przemiany, chociaż modliłam się o przemianę serca i nawrócenie taty sama zaczęłam się zbliżać do Boga. Czuję jego obecność, słyszę w sercu jego głos np. ostatnio przez kilka dni słyszałam „wystarczy Ci mojej siły” (bardzo tego potrzebowałam, bo zmagałam się z problemami na studiach, z pracą magisterską w tym temacie ostatnimi czasy miałam totalny wewnętrzny kryzys, rozbicie, pogubienie, czułam zniechęcenie, zmęczenie, brak energii do działania, utratę sensu tego całego zmagania z pracą pomoc) podnosi mnie na duchu, z każdym dniem wzrasta moja wiara, nadzieja, coraz bardziej ufam Bogu, a każdy mój dzień wypełniony jest po brzegi modlitwą. Moja przemiana duchowa cały czas dokonująca się we mnie rosnące stale pragnienie poszukiwania Boga. Pragnę obecności Boga w moim życiu całym sercem, poszukuje i zgłębiam temat wiary. Modlitwa na różańcu i nie tylko na nim przynosi mi ukojenie, wyciszenie, doznaję uczucia spokoju, a także pomaga mi złapać oddech, „odłączyć” się od tego zwariowanego, przytłaczającego świata i jego negatywnych emocji. Otworzyłam się na działanie Ducha Świętego, który „podpowiada” co mówić, jak się zachować w trudnej dla mnie sytuacji. Czytam Pismo Św. i poprzez nie dostaje odpowiedzi na moje pytania albo poprzez piosenki (nagle jakiś jej kawałek przychodzi mi do głowy i odkrywam, że jest powiązany ze mną i moim życiem) filmy, artykuły, na które „przypadkiem” trafiam. Często po krótkim czasie dosłownie chwilę później po wypowiedzeniu w myślach otrzymuję odpowiedź. Mam wrażenie, ze wiele duchowo czuje, doświadczam, ale czasami tak trudno po ludzku o określenie, sprecyzowanie tego co w duchu się czuje. BÓG przemawia do mnie, gdy czytam Biblię czuję, że nasza relacja się pogłębia. Jakoś z początkiem 2021 roku trafiłam na księgę w Piśmie Świętym o „dziwnej” nazwie, w niej dziwne imiona, nazwy i generalnie mój mózg nieprzytomny, po wirusie żołądkowym, emocjach uczelnianych i generalnie stwierdziłam przysypiając ze zmęczenia, że przeczytam ze zrozumieniem ten fragment po obiedzie, bo teraz zasypiam i nie kumam, a ten fragment był prośbą o Słowo Boże dla mnie na tą obecną chwilę i zapragnęłam wiedzieć co akurat teraz Bóg ma mi do powiedzenia. Po tym jak chciałam zrezygnować z czytania i odłożyć je na później coś mnie tknęło, a może spróbuję i wtedy natrafiłam na fragment „Ta robota szybko idzie i szczęści się w ich rękach” i zrozumiałam co Bóg chce mi powiedzieć, że damy radę napiszemy pracę magisterką szybciutko i wszelkie sprawy, trudności na studiach zakończą się WIELKIM HAPPY ENDEM 😉 tak poczułam. Wcześniej dużo rozmyślałam na temat właśnie pracy mgr, studiów i tego co ważne akurat w tej chwili i CZUŁAM OGARNIAJĄCĄ MNIE UFNOŚĆ BOŻĄ, właśnie w aspekcie pisania, że z Bogiem dam radę, gdy tak rozmyślałam i potem wylosowałam fragment Pisma Św. na innej stronie niż zawsze, odczułam wnętrzem, że w słowach pochodzących z tego fragmentu chodzi o mnie i znalazłam przekaz trafiający do mego wnętrza w tym pełnym dziwnych nazw fragmencie. Maryja, Pan Bóg wiedzieli jak bardzo wewnętrznie jest mi, źle jak bardzo czuję się obciążona tymi studyjnymi trudnościami, jak bardzo mam dość i nie mam już na to wszystko sił, do tego napięta, stresująca, pełna niepokoi, problemów mniejszych, większych atmosfera w domu sprawiała, że miałam serdecznie dość i pewnego dnia Bóg wybrał dla mnie cytat z Pisma Świętego poruszając nim moje serce „Piórami swymi okryje cię. I pod skrzydłami jego znajdziesz schronienie. Wierność jego jest tarczą i puklerzem”. Psalmów 91,4. Poczułam wówczas, że będzie dobrze, jeśli chodzi o ukończenie studiów i tak ogólnie życiowo. W tym samym czasie miałam też ciekawą sytuację mając imieniny zadzwoniła do mnie moja ciocia, by złożyć mi życzenia jak zwykle miło, sympatycznie dosłownie zamieniłyśmy kilka słów, ale nie mówiłam cioci, o tym, że wewnętrznie czuję się przybita, generalnie, jest mi źle, także ze względu na domowe problemy i nagle znienacka po radosnych życzeniach mówi do mnie GŁOWA DO GÓRY i na tym skończyła się rozmowa. Byłam kompletnie zszokowana tymi słowami i pomyślałam sobie, że to nasz troskliwy Tata wraz z całym Niebiosami pragnie podnieść mnie na duchu. Zaczęłam z chęcią, przyjemnością chodzić do kościoła. Będąc dzieckiem nie lubiłam chodzić do kościoła, bo się tam najzwyczajniej w świecie nudziłam. W dzieciństwie, gdy byłam małą dziewczynką Msze Św. z tego co pamiętam nie były dostosowane do dzieci, ich sposobu myślenia, pojmowania świata, dlatego protestowałam jak miałam z rodzicami tam iść. Jako nastolatka też nie czułam takiej potrzeby, a i środowisko domowe nie zachęcało mnie do tego zbytnio, bo rodzice sami bardzo rzadko tam chodzili. Zrozumiałam, że wszystko to co mam jest zasługą tylko i wyłącznie Boga i, że tylko z Bogiem można budować trwałe szczęście i w relacji z nim odnaleźć prawdziwy, bo trwały pokój. Także w mojej mamie dokonała się zmiana postawa wobec Boga. Czuje jego obecność, pomoc, pragnie komunii, spowiedzi, „ciągnie” ją do kościoła. Dostrzega także jakie cuda czyni Bóg na co dzień dla każdego z nas. Czas odmawiania nowenny to czas, gdy dokonują się przemiany w nas i sercach naszych bliskich. Doświadczamy, przeżywamy rzeczy niezwykłe, odkrywamy siebie, swoich bliskich na nowo, inaczej patrzymy na świat, ludzi, sytuacje, swoją przeszłość, zaczynamy lepiej dostrzegać, rozumieć sens pewnych wydarzeń z przeszłości, uczymy się przełamywania swoich barier, lęków, dojrzewamy stopniowo do zmian (wszystko dzieje się w odpowiednim czasie, miejscu, gdy Bóg uzna, że jesteśmy gotowi i że dana rzecz jest dla nas dobra), zaczynamy rozumieć łączące nas relacje w takim głębszym, duchowym wymiarze, dostrzegamy źródła zachowań swoich, naszych bliskich (np. mój tata czuję, że jest osobą wewnętrznie poranioną i ostatnimi czasy uświadomiłam sobie jak bardzo potrzebuje on modlitewnego wsparcia by przemieniło się jego zatwardziałe serce, otworzyło na Boga drugiego człowieka, na swoją rodzinę, którą kocha tylko ma problem z okazaniem tego, a która bardzo kocha jego). Zdałam sobie sprawę również, że tylko Bóg może uleczyć taty wnętrze, gdyż starania mojej kochanej mamy od 27 lat małżeństwa i ogrom miłości jaką od niej otrzymuje każdego dnia nie trafiają do opornego serca taty, który za bardzo skupia się na doczesności, sprawach związanych z ziemskimi przyjemnościami zamiast myśleć o sprawach duchowych, relacji, o uczuciach drugiej osoby to rani mamę czyli własną żonę przykrymi słowami (niejednokrotnie były to absurdalne, powstałe w wyobraźni taty słowa, oskarżenia, zarzuty, takie dobić, dowalić oczywiście będące całkowitym zaprzeczeniem postaw małżeńskich, rodzinnych, którymi kieruje się mama tzw. ciosy poniżej pasa, która zadawały niesamowity ból, wyciskały łzy, zachowaniami, raniąc mamę rani i nas własne dzieci, które pragną dla swoich rodziców, dla naszej rodziny Bożej jedności, harmonii.) Trudno przypomnieć sobie, wyrazić, zliczyć, opisać słowami to co się dzieje w trakcie odmawiania nowenny pompejańskiej tego po prostu trzeba doświadczyć, przeżyć na własnej skórze. Wśród ogromu doznanych łask, są z całą pewnością nowe doświadczenia, przeżycia, emocje. Nowenna pompejańska to nie magiczne zaklęcie, które sprawi, że wszystkie nasze trudności znikną, każda prośba się spełni (owszem spełniają się one czasem całe innym razem po części, ale tylko wtedy, gdy jest to zgodne z wolą Bożą, gdyż on jeden zna nasze serca, dusze i wie co jest dla nas najlepsze i wtedy wszystko dzieje się w odpowiednim, wyznaczonym czasie chociaż my ludzie chcielibyśmy, żebym to o co prosimy z chwilą skończenia nowenny się spełniło, a czasem trzeba czekać znacznie dłużej i potrzeba kilku nowenn w tej samej intencji), taka duchowa droga, która pomaga iść przez życie cokolwiek by się działo, zrozumieć siebie, bliźniego zbliżyć się do Pana Boga, żyć lepiej, ukierunkowuje nasze myśli działania na właściwe tory, dodaje otuchy, modląc się nowenną, chwytając w dłoń różaniec, w chwilach dla nas ciężkich daje ona ukojenie w bólu, wyciszenie emocji, uczuć, przywraca zdolność myślenia, gdy zdarza się sytuacja dla nas trudna, która w danym momencie nas przerasta. To nie jest tak że życie staje się nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki kolorowe, piękne, proste pozbawione trudności one są, czają się na nas za rogiem, ale mając niebiosa po swojej stronie mimo, że czasem jest kiepsko i czujemy się źle, a życie wymyka się nam spod kontroli, przerasta nas to, choć po ludzku jest ciężko to świadomość, że Bóg jest z nami pomaga iść przez życie. Zło nie śpi i tylko czeka na chwilę naszej słabości, gorszy dzień by namieszać nam w głowach, narobić bałaganu w życiu wprowadzając naszą duszę w otchłań mroku (miewałam myśli o śmierci w kontekście niemocy, zebrania się na czyn), toczy odwieczną walkę z dobrem. Działania szatana: tradycyjnie rozwalanie różańca (co dostałam nowy zaraz był rozwalony), lubił mi się też często gubić, trudności w skupieniu na modlitwie, nie wiedziałam na jakiej tajemnicy jestem, zapominałam słów modlitwy, albo szatan przekręcił słowa z Pisma Św. które chciałam sobie zapisać na totalnego zanegowanie miłości Boga do nas, codzienne czynności, które teoretycznie lubię robiłam się niespodziewanie rozdrażniona, trochę nerwowa i zdekoncentrowana, miesza się w relacje z osobami, na których mi najbardziej zależy, sprawiał, że ja „atakowałam” w myślach moich bliskich, zsyłał mi myśli, które nie pasowały do wyznawanych przeze mnie wartości, mojego charakteru, sprawiał, że czułam niezrozumienie dla siebie samej i sytuacji życiowych, które się wydarzają w moim życiu, miałam trudności z wyjściem z domu na studia najchętniej bym została w domu przez ok. 1-2 miesiąca, pewnego razu mój tata dostał i pamiętam jego słowa „urządzę Tobie piekło”, w sumie zdarzyło się kilka razy, że poczułam nie tylko ja, ale i mama, że diabeł w niego wstępuje, kojarzę jak 2 razy moja mama w taty oczach normalnie diabła widziała, jak modliłam się o nawrócenie taty to odczuwałam taką wewnętrzną męczliwości, bałagan. Warto się jej podjąć, ponieważ ogrom łask, otrzymanego dobra jaka płynie z tej wyjątkowej nowenny jest wprost niesamowita i przewyższa ludzki rozum, pojęcie. Często oprócz łask, o które się modlimy dostajemy inne, albo to co pragniemy, ale w inny sposób aniżeli prosimy. Dzieje się też tak, że z chwilą odmawiania kolejnych dziesiątek różańca jesteśmy tak pochłoniecie naszymi rozważaniami modlitewnymi, że zapominamy o jego pierwotnej intencji, gdyż jesteśmy tak pochłonięci modlitwą, że w danym momencie liczy się tylko to, że trwasz w modlitwie, oddajesz się jej. Z perspektywy czasu uświadamiam sobie, że Bóg był zawsze obecny w moim życiu chociaż ja sama tego tak nie odbierałam, nie czułam i niejednokrotnie dokonywał w nim cudów ocalając mnie nie raz od śmierci np. w trakcie porodu moje serduszko przestawało bić, utopiłabym się jako roczne dziecko w beczce, czy wielokrotnie na przestrzeni całego swojego życia byłabym ofiarą wypadków drogowych (nie ze swojej winy) czy też jako nastolatka zachorowałam bardzo poważnie na zapalenie płuc, a byłam osobą o słabej odporności i licznych problemach zdrowotnych. Jestem osobą, której leki z apteki w ogóle nie pomagają. Mój organizm ich po prostu ich nie toleruje. Jedyne co działa na mnie z nich to skutki uboczne. Miłosierny Bóg pomógł mi także przetrwać koszmar liceum. W jego trakcie doświadczyłam braku zrozumienia moich nieustających problemów ze zdrowiem, mojej osoby, braku akceptacji, samotności, odrzucenia przez rówieśników z klasy, obgadywania mnie, tworzenia wymyślonych historii na mój temat, spiskowania za moimi plecami klasy i nauczycielki przeciwko mnie i wielu tym podobnych rzeczy. W szkole nic mi nie wychodziło, chociaż bardzo się starałam co było bardzo trudne dla mnie jako dziewczyny, która do tej pory była wzorową uczennicą ze świadectwem z paskiem w ręku, ulubienicą niejednego nauczyciela przez to jaką pozytywną osobą zawsze byłam. Każdy dzień był dla mnie katuszą, a myśl o pójściu następnego dnia do szkoły była dla mnie bardzo bolesna i napawała mnie samymi negatywnymi emocjami, w których się pogrążałam. Wylałam oceany łez. Straciłam radość życia, wesołość, wszystko to co mnie do tej pory definiowało, uśmiech szatan chciał mnie zagarnąć dla siebie, wpakował mnie w mroki depresji młodzieńczej (choć nie zdiagnozowanej, ale moje samopoczucie, stan w jakim się znajdowałam o tym świadczył), typowe myśli po co żyję, lepiej byłoby wszystkim beze mnie itp. Żyłam jednak dalej, bo kochałam swoją malutką siostrzyczkę, która była moim największym marzeniem w dzieciństwie i przyszła na świat, gdy byłam jeszcze w gimnazjum stając się tym samym oczkiem w mojej głowie nadal licząc, że ten koszmar w końcu się skończy i zacznie się dla mnie lepszy czas, gdzie zapomnę o przykrościach doznanych w liceum od rówieśników, wychowawczyni, która nie zachowywała się wobec mnie fair. Jedynym sprzymierzeńcem z mojej klasy była pewna niepełnosprawna koleżanka, która jako jedyna nie obróciła się przeciwko mnie i dzięki niej wiedziałam co się w klasie działo jak mnie nie było. To był koszmarny czas trwający przez pierwsze 2 lata liceum. Nie dość, że cierpiałam fizycznie, bo moje życie naznaczone było ciągłym bólem, chorobą, ale i psychicznie to wszystko mnie rujnowało. Na szczęście w tych trudnych chwilach moich życiowych ciemności Bóg zesłał mi koleżanki z równoległej klasy, które też podobnie tak jak ja były takimi wyrzutkami w swojej klasie. Z tym, że różniła nas jedna zasadnicza kwestia one miały bardzo dobre zdrowie i praktycznie zawsze były w szkole, a ja przez to doznawałam licznych nieprzyjemności ze strony mojej klasy. Miałam, dzięki temu do kogo buzię otworzyć na przerwie, wyżalić się, wypowiedzieć swoje smutki, czy pożyczyć lekcje z niektórych przedmiotów, bo treści akurat mieliśmy takie same. Mimo to czułam się w szkole paskudnie, chciałam być niewidoczna na lekcjach, a najlepiej żeby moi rodzice zabrali mnie ze szkoły bym nie musiała widzieć więcej na oczy swojej klasy. Niestety nie zabrali mnie i nie załatwili mi indywidualnego nauczania ze względu na moje problemy zdrowotne, które miałam od dziecka, choć ich prosiłam. Moja mama walczyła o mnie, gdy w szkole działo mi się coś złego ze strony klasy, nauczycieli. Stawała za mną zawsze murem, choć nastolatka z objawami depresyjnymi trudna sprawa, ale mama dała radę no i jakimś cudem (teraz wiem to prawdziwy cud Boży 😉 ) i ja dotrwałam do końca liceum, chociaż wiele mnie to kosztowało. Znajomość ze wspomnianymi koleżankami nie przetrwała próby czasu i na początku studiów nasze drogi się rozeszły mimo, że tworzyłyśmy zgraną paczkę i wydawało się, że to relacja na całe życie. Bóg twierdził inaczej. Ostatni rok był lepszy zaczęło mi coś tam w szkole wychodzić i jakby było lepiej, ale i tak chciałam, żeby nastał wreszcie jego koniec. Z niecierpliwością każdego roku szkolnego wykreślałam dni do jego końca. Przeżyłam osobiste piekło liceum, ale zdałam maturę i nastał nareszcie czas studiów czasu, a osobom, które wyrządziły mi wiele przykrości przebaczyłam. Czując, że tak powinnam zrobić by móc iść dalej. Nieoczekiwanie dla siebie samej, a działo się to równolegle z moimi przejściami w liceum nawiązałam bliższą relację z koleżanką z gimnazjum, z którą więcej zaczęłam rozmawiać dopiero w ostatnich tygodniach gimnazjum. To ona była ze mną w tych trudnych chwilach mego życia. Dzisiaj, a minęło już ładnych parę lat jest ona najbliższą memu sercu osobą i trzymamy się zawsze razem. Nasz miłosierny Tata wiedział, że bardzo zależy mi na naszej relacji spełniając tym samym jedno z moich największych marzeń z dzieciństwa i ofiarował mi dar przyjaźni właśnie tej koleżanki i to w dzień narodzin swojego syna, a naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa czyniąc minione święta Bożego Narodzenia najpiękniejszymi w całym moim dotychczasowym życiu za co jestem mu ogromnie wdzięczna, zważywszy na to, że miniony rok był dla mojej rodziny trudny pod wieloma względami. To uczucie szczęścia, radości, wszelkiej pozytywności jakie mnie ogarnęło było wprost NIESAMOWITE NIEZIEMSKIE takie niespotykane, wypełniające każdą komórkę ciała czułam się po prostu SZCZĘŚLIWA, aż do samego nieba, całe dnie się uśmiechałam wiedziałam, że to co się dzieje w moim życiu, dar przyjaźni, to niewiarygodne, wspaniałe uczucie jakie mi towarzyszyło to zasługa Taty i ciężko je opisać słowami to trzeba poczuć fantastyczne doświadczenie Bożej Wielkości. Panie dziękuję Tobie z całego serca za dar przyjaźni tej osoby!!! Bądź uwielbiony na zawsze za ten dar i wszystkie łaski, którymi obdarzasz mnie i moich bliskich na co dzień!!! Kochani na koniec prosiłabym i byłabym Wam bardzo wdzięczna za wsparcie mnie w modlitwie w bardzo ważnych memu sercu intencjach o: 1. Nawrócenie, przemianę serca babci i taty oraz uświęcenie, odnowienie małżeństwa moich rodziców (tata – zbuntowana istota wobec Boga, kościoła, która z każdym dniem coraz bardziej się od niego oddala). Mama anioł kobieta walczy każdego dnia o małżeństwo, przez co też upadła bardzo na zdrowiu i już po prostu fizycznie i psychicznie ma dość i coraz trudniej jej znosić to wszystko. Sytuacja ta odbija się na funkcjonowaniu całego domu. Żal mi z całego serca mamy i 11 letniej bardzo wrażliwej, delikatnej mojej siostrzyczki, dlatego proszę o modlitewne wsparcie. Wierzę, że razem można wyprosić u naszej Mamy Maryi i Taty w niebie wiele pięknych Bożych łask;-) 2. Cudu uzdrowienia z paskudnej choroby, pogłębienie relacji z Panem Bogiem, zdrowie, siły fizyczne i psychiczne dla moje kochanej mamy oraz o to by mogła spełniać się jako żona, mama, żyć własnym życiem tak jak marzy, rozwijać się, być szczęśliwą, spełnioną osobą, bo na to bardzo zasługuje będąc wspaniała żoną i najlepszą na świecie mamą. 3. Zbliżenie do naszego niebiańskiego Taty jednej z najbliższych mi osób z mojej rodziny mojej mamy chrzestnej (ciocia jest to osoba o bardzo dobrym, empatycznym sercu, jak może zawsze wspiera nas dobrym słowem, pomoże, podzieli się tym co ma, ale niestety całe życie ma pod górkę, mam wrażenie w każdej sferze życia już od pierwszych chwil życia na tej ziemi, gdy cudem uratowała ją przetoczona krew, w szkole, w dorosłym życiu zarówno osobistym jak i zawodowym. W miłości także nie miała szczęścia). Niestety cioci życiowe doświadczenia spowodowały, że jej drogi z Panem Bogiem troszkę się rozminęły. Proszę Was bardzo w intencji cioci – za ciocię, bo ciocia sama nie poprosi Boga o jakąkolwiek pomoc dla niej samej, gdyż za dużo w niej lęku, obaw, które jak miewam zasiewa w sercu kochanej cioci szatan. 4. Dla mojej małej siostrzyczki by zawsze była zdrowa, kochana, szczęśliwa, wierzyła w siebie, swoje zdolności, pokonała swoje lęki. 5. Dla mojej przyjaciółki w intencji rozeznania woli Bożej w jej życiu, dróg życiowych, powołań, znalezienie pracy marzeń oraz pojednanie, przemianę relacji z rodzicami oraz braćmi. 6. Na koniec jeszcze jeśli bym mogła prosić to poprosiłabym o modlitwę w intencji rozeznania woli Bożej w moim życiu, mojej drogi życiowej, powołania, pomyślnego ukończenie wszystkich spraw na studiach, szczęśliwą obronę pracy magisterskiej, znalezienie pracy marzeń. Mam do Was olbrzymią prośbę, jeśli kogoś z Was chociażby w malutkim stopniu zbudowało to co napisałam przekażcie proszę moje świadectwo dalej, aby szerzyć Bożą chwałę i niechaj dzieją się Boże cuda także w życiu innych ludzi 😉 Proszę dzielcie się także swoim historiami, przeżyciami, doświadczeniami wiary, życia z Bogiem, by razem budować Bożą społeczność. Nie raz dostałam od życia po tyłku jak to mówi moja kochana mama, że miałam wiecznie pod górkę, choć po ludzku starałam się, żeby było inaczej. Teraz wiem, czuję to, że zabrakło wówczas w moim życiu tchnienia Bożego, mojej uwagi i serca skierowanego ku Bogu, takiego pełnego oddania się jego prowadzeniu, działaniu ducha Św. My sami, nasze poczynania są kruche, słabe, radości, sukcesy są ulotne, bo prawdziwa, trwała radość płynie ze stałego 24 godziny na dobę obcowania z Bogiem, postawy wdzięcznego, pokornego, ufnego, otwartego serca, dzielenia się z nim naszym smutkami, radościami, dlatego kochani otwórzmy nasze serca na piękno Bożej czystej miłości i dajmy się prowadzić jego drogami. „Ja jestem drogą, prawdą i życiem”. Pozdrawiam wszystkich serdecznie życząc wielu łask Bożych na co dzień oraz dziękuję tym, którzy dotrwali do końca czytając moje świadectwo. Piszę to świadectwo od wielu miesięcy, dopisując to co się dzieje w danej chwili, albo przypominam wcześniejsze wydarzenia, starając się, aby było kompletne i zawierało wszystko co Pan za wstawiennictwem Maryi czyni dla mnie i moich bliskich. Na przestrzeni tych 3 lat z nowenną naprawdę wiele się działo, dzieje w moim życiu i mam nadzieję, że pamiętałam o wszystkich otrzymanych łaskach, gdyby stało się jednak inaczej z całą pewnością napiszę o nich w kolejnym świadectwie, świadectwach. Czasem potrzeba czasu, aby coś dostrzec, zrozumieć, dlatego z całą pewnością powrócę jeszcze do moich doświadczeń z pierwszych nowenn, ale składam to świadectwo dziś. Poza tym pragnę z głębi serca, aby dobra nowina powędrowała w świat i przynosiła nieustannie Maryi, Bogu oraz całym niebiosom chwałę i zmieniała ludzkie życia. Córka Boga i Maryji
Zauważyłem, że mniej więcej w połowie nowenny mało skupiam się na rozmyślaniu różańca, a bardziej na "klepaniu zdrowasiek". Do tego ciągłe poczucie zwątpienia, "po co ja to robię", "to nie ma sensu", "to nie dla mnie". W swoim życiu (jak każdy) doświadczałem i doświadczam wzlotów oraz upadków. Nowennę pompejańską odmówiłem trzy razy. Teraz odmawiałem czwarty raz zachęcony przez ojca Adama Szustaka, który zorganizował wydarzenie (na Facebooku) wspólnego odmawiania nowenny. Modliłem się w intencji dostania się na swój wymarzony kierunek studiów. Nie widziałem w swoim życiu innej drogi, aniżeli zostanie architektem. Można by rzec, że miałem na tym punkcie obsesję. W momencie odmawiania nowenny miałem przeświadczenie, że moja prośba może być bardzo hedonistyczna i nie spodobać się Bogu. Że być może zostałem powołany do czegoś innego, a sam dobry Bóg ma inny plan wobec mnie, a ja, z uporem maniaka i naprawdę na przekór wszystkiemu idę ścieżką, którą obrałem. Dlatego w drugiej nowennie dodałem do intencji: "jeżeli taka jest Twoja wola...". Dzięki Bożej pomocy udało mi się dostać na studia i jestem wręcz przekonany, że zostałem wysłuchany w mojej modlitwie. Pragnę jednak coś zauważyć oraz podzielić się spostrzeżeniami. Otóż przed rozpoczęciem nowenny dużo czytałem o tym, że mogą dziać się różne dziwne, niekoniecznie zależne od nas rzeczy i niekoniecznie będą to zdarzenia przyjemne. Że szatan w ten sposób będzie próbował wymusić na nas zwątpienie. Owszem - i ja czegoś takiego doświadczyłem, zwątpienia. Zauważyłem, że mniej więcej w połowie nowenny mało skupiam się na rozmyślaniu różańca, a bardziej na "klepaniu zdrowasiek". Do tego ciągłe poczucie zwątpienia, "po co ja to robię", "to nie ma sensu", "to nie dla mnie". Ale jak już wcześniej napisałem, jestem człowiekiem upartym i powtarzałem sobie, że nawet gdyby moja prośba nie została wysłuchana, to nic, że mimo wszystko dokończę modlitwę, żeby być bliżej Boga. Dlatego jeżeli ktokolwiek z was będzie miał chociażby chwilę zwątpienia w sens tej modlitwy, w swoje życie, pamiętajcie: bądźcie uparci i nie dajcie się pokusie odpuszczenia. Jeżeli w trakcie modlitwy zaczniecie wątpić, zacznie wam się coś psuć w życiu, to znaczy, że trwacie w więzi z Bogiem, a szatan chce tę więź za wszelką cenę zerwać. Wytrwałości! Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.
dziwne rzeczy podczas odmawiania nowenny